Być może nie pora i czas na łosia 😉
lato w pełni a mnie wzięło na wspominki , ale mam spore zaległości .
Jak pierwszy raz pomyślałam o łosiu to już nie mogłam o nim zapomnieć , a już jak udało mi się zobaczyć małego łosia w jego naturalnym środowisku to szczerze powiem oniemiałam . Żałuję , że był tylko mały choć myślę , że mama łoś była blisko.
Maxi długo się zabierał za wycinanie ( pewności nie mam chyba z płyty pilśniowej ) ale jak już nasze łosie były skończone to efekt wow…. jestem pełna podziwu dla niego, bo bardzo się postarał. A nie było to z pewnością łatwe . I w przeciwieństwie do mnie miał okazję widzieć dorosłego osobnika . Zapraszam serdecznie również na stronkę Maxi ? bez rękodzieła niestety ale myślę że ciekawie.
Pomalowałam je dwa razy matową białą farbą olejną .
Najpierw pomyślałam że stadko zostawię na zewnątrz od strony ogrodu. ale w efekcie końcowym dwa stanęły w oknie a dwa w środku koło choinki .
Dodaj komentarz